Przed sezonem 2010 działacze złożyli jeden z najlepszych składów na tamte czasy dla poznańskiego żużla. W ekipie zostali Robert Miśkowiak, Rafał Trojanowski czy Norbert Kościuch, po rocznej przygodzie w Gdańsku do klubu wrócił Adam Skórnicki. Do kadry dołączyli obiecujący młodzieżowcy z ekstraligi, Adrian Szewczykowski z gorzowskiej Stali i Damian Celmer z toruńskiego Unibaxu, którzy mieli stać się gwarantem punktów dla poznańskich „Skorpionów”. Taki zespół miał przynajmniej awansować do pierwszej czwórki, a nawet włączyć się do baraży o Speedway Ekstraligę. Niestety plany działaczy zweryfikowały — bolesna porażka przed własną publicznością z Lokomotivem Daugavpils i przegrana w Rybniku w połączeniu z niekorzystnymi wynikami rywali sprawiły, że Skorpiony „wylądowały” w dolnej czwórce. To mocno zachwiało – i tak mocno niezbilansowanym — budżetem klubu, niezbędne okazały się negocjacje z zawodnikami na temat obniżenia kontraktów. Ostatecznie PSŻ Lechma Poznań poprzedni sezon zakończył na 5 miejscu.
Poznańscy działacze chcą to wykorzystać i zbudować zespół mniej kosztowny, niż rok wcześniej, ale równocześnie taki, który nie będzie „chłopcem do bicia”, szczególnie na własnym torze. Pojawiła się okazja, by wreszcie wyprostować sprawy finansowe klubu i chcemy to wykorzystać. Zespół być może będzie tańszy, ale to na pewno nie oznacza, że gorszy — mówił dla Sportowych Faktów Jarosław Lewandowski, wiceprezes klubu. Drużyna w trakcie zimowej przerwy przeszła istną rewolucję – z pięciu seniorów z poprzedniego sezonu została tylko dwójka. Popularny “Sqóra” Adam Skórnicki wybrał powrót do macierzystej Unii Leszno oraz Rafał Trojanowski z Mateuszem Szczepaniakiem przyjęli ofertę od Witolda Skrzydlewskiego z łódzkiego Orła, którzy po sezonie przyznawali, że nie zostaną w PSŻ-cie na następny sezon. W ich miejsce działacze sprowadzili bardzo solidnego ligowca ze Szwecji – Petera Ljunga oraz mającego nieudany poprzedni sezon we Włókniarzu Częstochowa — Krzysztofa Słabonia. Trener Mirosław Kowalik miał również do dyspozycji Adriana Szewczykowskiego, Norberta Magosiego i Franka Fachera. Kadrę uzupełniała spora grupa młodzieżowców – Duńczycy Rene Bach i Philip Tirsdal, sprowadzony ze Startu Gniezno – Maciej Fajfer oraz spora grupa wychowanków poznańskich skorpionów: Rafał Dąbrowski, Bartosz Przybylski i Piotr Świdziński. Celem drużyny na tamten sezon miała być pierwsza czwórka. Mając w kadrze solidnych zawodników poznańskie „Skorpiony” powinny być groźne na swoim torze dla wszystkich. Zawodnicy mają tego świadomość i to będzie dla nich na pewno dodatkowa mobilizacja – przekonywał Jarosław Lewandowski. A jak nie awansujemy? Będziemy musieli się z tym pogodzić. Spadek do II ligi raczej nam nie grozi – dodaje działacz.
Budżet na tamte czasy pierwszoligowego PSŻ Lechmy Poznań wynosił 2,5 mln zł. Nasz tegoroczny budżet jest mniejszy, niż do tej pory. To nieco ponad 2,5 mln zł. To budżet ostrożny. Zakłada on, że zawodnicy zdobędą średnio 55 pkt w każdym meczu i że za taką zdobycz skasują wynagrodzenie – przyznał Jarosław Lewandowski na łamach Gazety Wyborczej. Przed meczem pierwszego sezonu z GTŻ Grudziądz zaczęły się problemy z … stadionem, którego właścicielem była policja. Stadion na Golęcinie nie otrzymał zgody policji na organizacje imprez masowych ze względu na fatalny stan stadionu, który od ubiegłego roku się znacznie pogorszył. W tym przypadku mecz pierwszej kolejki I ligi został przeniesiony do Grudziądza. Na start przed pierwszym meczem doszło również do … zmiany nazwy na Lechma Poznań i zniknięcie członu PSŻ z nazwy. Zmiana nazwy wynikała z podziękowania dla Ewy i Lecha Piasnych właścicieli firmy Lechma, którzy są od początku reaktywacji z poznańskim żużlem. Do dzisiaj ta zmiana budzi spore kontrowersje w poznańskim środowisku żużlowym.
Kibice przed wyjazdem na mecz do Grudziądza zorganizowali happening na poznańskim stadionie, który miał być gestem solidarności z klubem w trudnej sytuacji związanej ze stadionem. Tak naprawdę na ten moment klub nie posiadał swojego domu w Lasku Golęcińskim i musiał dogadać się z właścicielami stadionu z … Rawicza, by formalnie otrzymać licencję na starty w I lidze. Pierwszy mecz w Grudziądzu zakończył się porażką 56:34. Fenomenalnie wśród poznańskich „Skorpionów” spisał się Peter Ljung, który na swoim koncie zapisał 15 oczek w 6 startach. Po pierwszym meczu działacze ruszyli na łowy po nowego zawodnika, okazał się nim zaledwie 16-letni Rosjanin, Ilja Czałow. Czałow trafił na poznański Golęcin na zasadzie wypożyczenia ze Śląska Świętochłowice dzięki wsparciu finansowemu byłego właściciela Widzewa Łódź oraz byłego prezesa Lecha Poznań – Jakuba Andrzeja Grajewskiego.
Trwające kilka miesięcy problemy ze stadionem drużyny Lechma Poznań, które zaowocowały zgłoszeniem do PZM rawickiego obiektu jako „domowego”, znalazły szczęśliwe zakończenie. Skorpiony swoje mecze będę rozgrywać w stolicy Wielkopolski. Jeden problem dziś został rozwiązany, ale kosztował nas on trochę pieniędzy. Część sponsorów, przez zawirowania z obiektem, się wycofała, część rozmów utknęła w miejscu. Nie załamujemy rąk i będziemy to teraz odbudowywać – mówił Filip Suski, wiceprezes zarządu PSŻ Poznań dla SportowychFaktów.pl.
Drugi mecz tym razem na stadionie domowym w Poznaniu odbył się z KS ROW-em Rybnik. „Skorpiony” w sześcioosobowym składzie bez drugiego juniora zdołały wygrać z rybnickimi rekinami 51:39. Po stronie „Skorpionów” najlepiej spisała się dwójka zawodników – Ljung z 11 oczkami oraz Miśkowiak z 13 oczkami. Po stronie rybnickiego ROW-u najlepiej spisali się Sławek Drabik z 10 punktami oraz obecny zawodnik PSŻ Poznań – Antonio Lindback również z 10 punktami i dodatkowo jednym bonusem. Niestety ze względu na problemy ze zgłoszeniem zawodnika przez rodzimą federację, nie mógł w tym meczu wystartować Ilja Czałow. Po meczu ówczesny kapitan „Skorpionów” Norbert Kościuch powiedział w wywiadzie dla SportowychFaktów.pl: Były tłumiki, teraz stadion… Każda afera budzi niesmak i powoduje, że odwracają się kibice i sponsorzy. Na pewno nie pomaga to w promocji tej dyscypliny, szczególnie tutaj, w Poznaniu. W tym mieście zrobiono bardzo dużo, aby zbudować klub, jestem tutaj i widzę ile pracy włożono. Szkoda byłoby to zmarnować. Dziwię się więc niektórym osobom, które pomagają, aby żużel skończyć w tym mieście. Dlatego tym bardziej dziękuję kibicom, że są z nami, to dodaje nam skrzydeł – mówił Kościuch.
W zaległym meczu II kolejki, który początkowo miał się odbyć w łotewskim Daugavpils, został przeniesiony do Poznania na prośbę działaczy „Skorpionów”. Oba zespoły przystąpiły do tego meczu osłabione brakiem zawodników, którzy we wtorek zainaugurowali rozgrywki szwedzkiej Elitserien – w ekipie z Poznania nie było Petera Ljunga, którego zastąpił Adrian Szewczykowski, dla którego był to debiut w dorosłych speedwayu, w Lokomotivie – Joonasa Kylmaekorpi i Nicolai Klindta, w miejsce których pojawili się Jewgienij Karawackis i Wiaczesław Gieruckis. „Skorpiony” zainkasowały drugie zwycięstwo z rzędu na poznańskim Golęcinie 52:38 nad łotewskim zespołem. Najsilniejszymi punktami naszego zespołu byli w tym dniu Robert Miśkowiak z 14 punktami oraz młodziutki Frank Facher z 11 oczkami.
„Skorpionów” czekała teraz podróż na mecz do Gdańska z tamtejszym Wybrzeżem, faworytem do wygrania I ligi. Podczas meczu niestety nie obyło się bez kolejnych kontrowersji w kierunku klubu z Poznania. Nasi zawodnicy kwestionowali stan toru w Gdańsku … nie wyjeżdżając do 5 i 6 biegu pokazując, że według drużyny tor nie był przygotowany regulaminowo. Gospodarze byli na taki tor przygotowani. My niestety nie. Tor jest przygotowany fatalnie. Robią się w nim koleiny i jest nierówny. Nasi zawodnicy wygrywają starty, a na pierwszym łuku upadają przez pułapki, które przygotowali gospodarze – powiedział dla SportoweFakty.pl Jarosław Lewandowski wiceprezes Lechmy Poznań. Zażenowani kibice masowo opuszczali stadion mając świadomość tego, iż za cenę meczowego biletu mogliby obejrzeć znacznie bardziej zabawny i dużo bardziej profesjonalny kabaret, w którym nikt nie ucieka ze sceny. Gorszy humor mógł mieć chyba tylko kibic z Poznania, który samotnie zasiadał w sektorze przeznaczonym dla gości, za co dostał ogromne brawa od miejscowych fanów. Mecz zakończył się porażką na wyjeździe 69:16. Po zawodach nie podpisali protokołu i zapowiedzieli, że sprawy nie zostawią. I słowa dotrzymali. Po meczu poznańscy działacze nie próżnowali i … wnioskowali o walkower na korzyść „Skorpionów”.
W kontrofensywie działacze gdańskiego Wybrzeża wnioskowali na piśmie karę finansową oraz zawieszenie zawodników, którzy odmówili wyjazdu na tor. Nie zamierzamy także rezygnować z dochodzenia od klubu PSŻ Sp. z o.o. zwrotu utraconych korzyści. Nie ma się bowiem co oszukiwać, że po takim pokazie antyżużla, jaki mieliśmy wątpliwą przyjemność oglądać w niedzielę, sport żużlowy stracił wiele w oczach gdańskich kibiców oraz sponsorów. We wniosku zawarliśmy również punkt mówiący o ukaraniu klubu z Poznania karą zawieszenia na okres dwóch ligowych kolejek oraz przyznaniem trzech punktów ujemnych – poinformował Grzegorz Rogalski, ówczesny rzecznik prasowy Wybrzeża. GKSŻ odrzuciła jednak wniosek naszej drużyny tłumacząc to błędami formalnymi.
Po wpadce Lechmy Poznań przyszedł czas na derby Wielkopolski w Poznaniu z odwiecznym rywalem zza miedzy – Startem Gniezno. Derby rządzą się swoimi prawami i po świetnej walce „Skorpiony” przegrały z „Orłami” 48:42. Warta uwagi jest świetna atmosfera na trybunach. Bardzo głośni byli kibice Startu, miejscowi nie pozostawali dłużni. Doping był jednak kulturalny, bez szowinistycznych akcentów. Kibice z Gniezna siedzieli na trybunach tuż obok poznańskich fanów, bez umieszczenia ich w „klatce”, bez asysty ochroniarzy – obrazek, który – w dobie walki ze stadionowych chuligaństwem – powinien być wzorem jak powinno wyglądać sportowe widowisko. Najlepszymi zawodnikami po stronie gospodarzy byli Robert Miśkowiak oraz Norbert Kościuch zdobywcy 13 oczek, a drugi z nich zyskał do tego bonusa.
Po porażce w derbach przyszedł czas na wyjazd do kolejnego faworyta rozgrywek – Polonii Bydgoszcz. To była już prawdziwa weryfikacja dla „Skorpionów” czy stać ich na pierwszą czwórkę. Niestety bydgoszczanie bardzo mocno zweryfikowali plany i zwyciężyli nad Lechmą Poznań 64:26. Na uwagę znowu zasłużył duet Miśkowiak – Kościuch, którzy na swoich kontach skasowali po 9 oczek. Po raz kolejny udowadniamy, że jedziemy praktycznie tylko dwoma zawodnikami, a tak skutecznie walczyć się nie da – mówił po spotkaniu nieco załamany trener Mirosław Kowalik. Po meczu zaczęło się spekulować na temat problemów finansowych poznańskiego klubu. W Poznaniu wiemy jak jest, pieniądze idą zupełnie gdzie indziej. Za wynajęcie stadionu musimy płacić 200 tys. Za te pieniądze można spokojnie wyposażyć w dobry sprzęt kilku zawodników. I teraz tacy żużlowcy jak przede wszystkim Adrian Szewczykowski, czy Krzysztof Słaboń i Norbert Magosi chcą jechać, ale nie mają na czym, bo nie dysponują nowymi silnikami. A jak już kupiliśmy nowe, to one nie chodzą tak jak powinny. Ci zawodnicy, którzy mają pieniądze, są w stanie dobrze się przygotować. A inni zawodnicy niestety nie, ponieważ na starych silnikach nie da się skutecznie rywalizować – mówił trener poznańskich „Skorpionów”.
Nadszedł czas na rewanż z Polonią Bydgoszcz na poznańskim Golęcinie gdzie bonus za dwumecz był już w zasadzie po stronie „Gryfów”. W kadrze poznaniaków znalazły się dwie „niespodzianki”. Mimo, że był w składzie, na torze nie pojawił się Peter Ljung. Oficjalna wersja przedstawiona przez trenera Lechmy to problemy zdrowotne. Szweda zastępował Marcin Wawrzyniak. Wychowanek Startu Gniezno znalazł się w składzie „Skorpionów” dzięki przepisowi o gościu – gospodarze wypożyczyli go ze Stokłosy Polonii Piła, bowiem ani Ilja Czałow, który miał obowiązki szkolne, ani Piotr Świdziński, który nie miał sprzętu, nie mogli zająć drugiego młodzieżowego miejsca w drużynie. „Skorpiony” zostały rozjechane przez bydgoszczan 54:36. Po stronie naszej drużyny najlepsza okazała się ta sama dwójka zawodników – Robert Miśkowiak z 10 punktami oraz Norbert Kościuch z 12 oczkami. Najlepszy swój mecz w sezonie pojechał młodzieżowiec Lechmy Poznań – Maciej Fajfer, który zdobył 7 punktów w 5 startach. Po tej porażce szanse poznaniaków na awans do pierwszej czwórki są już tylko matematyczne – w tabeli zajmują piąte miejsce, ale do czwartego Startu tracą 7 punktów. Bydgoszczanie z 13 punktami są na trzeciej pozycji.
W dzień przed meczem z Polonią jeden z liderów „Skorpionów” przysłał SMS-a do trenera Mirosława Kowalika z informacją, że nie przyjedzie na spotkanie. Telefon od działaczy odebrał dopiero w niedzielę. – Tłumaczył, że dojechał już prawie do domu, że nie wiedział, czy jest wyznaczony do jazdy w meczu z Polonią. Jak mógł o tym nie wiedzieć, skoro był w awizowanym składzie? – poinformował Filip Suski na łamach Gazety Wyborczej. Według wiceprezesa klubu to nie zaległości finansowe były przyczyną takiego zachowania szwedzkiego żużlowca. Ljunga zabraknie w kolejnych pojedynkach poznańskiej drużyny. – Po meczu ze Startem Gniezno zapłaciliśmy mu resztę sumy kontraktowej i pieniądze za dojazdy. Nasze zaległości wobec niego są niewielkie. Nie mamy już realnych szans na awans do pierwszej czwórki i to właśnie „dzięki” Ljungowi. Gdyby pojechał w meczu z Polonią, być może udałoby się wygrać to spotkanie i zachować nadzieje na pierwszą czwórkę. W tej sytuacji Ljung nie jest nam już potrzebny. Wolimy postawić na Krzysztofa Słabonia – stwierdził Suski.
Do następnego boju o ligowe punkty, a raczej o przetrwanie „Skorpiony” walczyły w rewanżu z derbowym rywalem zza miedzy Startem Gniezno na torze przy ulicy Wrzesińskiej. Tym razem walki zabrakło na torze i niestety Lechma Poznań przegrała starcie z gospodarzami 60:30. Po tym meczu zapowiadało się nieciekawe w poznańskim środowisku żużlowym. Zdawało się, że w następnych meczach Lechma Poznań nie wyjdzie już z 30 pkt i „Skorpiony” będą zawsze dostarczycielem punktów. Klub już mógł zapomnieć o walce o pierwszą czwórkę, teraz musieli się bić o utrzymanie. Nie zawiedli liderzy zespołu Miśkowiak – Kościuch, którzy zdobyli po 10 oczek. Co ciekawe debiut w ekipie Startu zaliczył Tai Woffinden, który zdobył 12 pkt w 4 startach.
Przed starciem w rewanżu z Lotosem Wybrzeżem Gdańsk doszło do spotkania władz Lechmy Poznań z kibicami drużyny. Fani pytali o sytuację finansową klubu, szanse na jego przetrwanie, a nawet o sprawy z historii – rolę Tadeusza Wiencka i przyczyny odejścia Zbigniewa Jądera. Kibiców, co zrozumiałe, najbardziej interesowała sytuacja finansowa klubu. Wiceprezesi Jarosław Lewandowski i Maciej Fajfer (zabrakło trzeciego Filipa Suskiego, który był chory) przyznali, że finanse klubu nie są najlepsze, ale – wbrew temu co może się wydawać – zawodnicy w miarę możliwości dostają wynagrodzenie. – Jeśli taki np. Norbert Kościuch w meczu zarobi 20 tys. zł, to dostanie 8 czy 10 w zależności od naszych możliwości – wyjaśnił Fajfer. – Mamy zapewnienie od naszych liderów – Norbiego i Miśka, że dojedziemy do końca sezonu. Co ciekawe, powiedzieli oni, że nie chcą w drużynie Ljunga, mimo że my byliśmy w stanie poszukać z nim jakiegoś porozumienia – dodał Lewandowski. Fani, których zjawiło się ponad trzydziestu, pytali o to, czy jest szansa, że drużyna w przyszłym roku wystartuje, chociażby w II lidze. – Nikt przy zdrowych zmysłach gwarancji nie da, ale mogę zapewnić, że robimy wszystko, aby żużel w Poznaniu dalej był – zapewnił Fajfer. Spotkanie trwało ok. 2 godzin, przebiegało w przyjaznej atmosferze, obyło się bez spięć czy ostrych słów. Zakończyło się konkluzją, że dobro żużla w Poznaniu jest najważniejsze, a Jarosław Lewandowski zapowiedział, że jeśli Lechma wygra w niedzielę z Lotosem Wybrzeżem, to postawi kibicom szampana.
Nadszedł dzień rewanżu z Wybrzeżem, który był pewnym faworytem w tym meczu. Niestety w tym spotkaniu „Skorpiony” musiały walczyć bez jednego seniora w składzie i po dwóch dodatkowych startach otrzymali młodzieżowcy Lechmy Poznań – Maciek Fajfer i Ilja Czałow. Zespół z Poznania kolejny raz w tym sezonie wystąpił zdekompletowany, bowiem na Golęcinie nie pojawił się awizowany Krzysztof Słaboń. Zastąpić nie mógł go Frank Facher, który tego dnia miał mecz ligi niemieckiej. Co ciekawe w pierwszym biegu nominowanym zaraz po starcie Thomas. H. Jonasson zdefektował jadąc na motocyklu Pawła Hliba. Siłą rozpędu dojechał na prostą startową i „zaparkował” niedaleko startu, a z motocykla buchnęły płomienie. Cała sytuacja wywołała popłoch wśród obsługi meczu, która nie wiedziała, czy „zajmować się” trwającym wyścigiem, czy ratować sprzęt. Po chwili motocykl ugaszono, jednak gołym okiem widać było, że „obrażenia” są poważne. Całą sytuacją bardziej załamany był Jonasson niż Hlib, który pocieszał kolegę. Niedzielne spotkanie oglądało zaledwie 2 tys. widzów, co było jednym z najgorszych, jeśli nie najgorszym, frekwencyjnym wynikiem po reaktywacji żużla w stolicy Wielkopolski. Kolejny raz potwierdziła się prawda, że kibiców na stadion przyciągają przede wszystkim wyniki, a tych „Skorpiony” ostatnio nie mają. „Skorpiony” przegrały cały mecz z Wybrzeżem u siebie 56:34. Najlepszym zawodnikiem meczu okazał się Robert Miśkowiak, który zanotował 13 punktów. Niestety szampan, który obiecał wiceprezes Lewandowski, musiał się chłodzić w lodówce.
W trakcie gorzkiego sezonu w I lidze dla Lechmy Poznań, doszło do sporej niespodzianki w finale MPPK. Para Miśkowiak – Kościuch wraz z rezerwowym Adrianem Szewczykowskim, zajęła sensacyjnie III miejsce zdobywając tym samym brązowy medal. Przed samym turniejem wiceprezes zarządu Jarosław Lewandowski mówił, że „Skorpiony” będą się bić o medal w tym turnieju. Wszyscy stukali się w głowy po tych słowach wiedząc o problemach finansowych klubu, ale jednak słowa te okazały się prorocze. Za „Skorpionami” kolejne miejsca zajęły takie drużyny jak Unia Tarnów czy Polonia Bydgoszcz, które były faworytami do walki o medale. Medal był nam potrzebny. Teraz zarząd klubu ma kartę przetargową w postaci tego sukcesu do negocjacji z władzami miasta. Zobaczymy co teraz zrobi miasto Poznań i czy chce, aby żużel nadal w nim istniał. Być może to będą ostre słowa, ale jeśli ten nasz wynik nie odwróci diametralnie sytuacji wokół klubu, to uważam, że żużel w Poznaniu upadnie. – mówił Norbert Kościuch dla SportowychFaktów.pl. Jak na razie to był ostatni medal mistrzostw Polski w historii poznańskiego klubu.
Po wspaniałym sukcesie poznańskiej pary przyszedł czas na wyjazdowy mecz z Orłem Łódź, który był przed sezonem faworytem do spadku z I ligi. Początkowo ekipa prowadzona przez Mirosława Kowalika miała wystartować bez Krzysztofa Słabonia i Norberta Magosiego. Mimo wcześniejszych zapowiedzi obaj pojawili się na łódzkim obiekcie. Trudno jednak uznać ich występ za udany. Razem zdobyli tylko pięć punktów. Słaboń już w swoim pierwszym starcie jadąc na ostatniej pozycji, nie ukończył biegu. Magosi po przeciętnym początku zaliczył bardzo słabą końcówkę. Niestety nawet brązowi medaliści Miśkowiak i Kościuch nie dali zwycięstwa przy słabej postawie aż 5 zawodników. Skorpiony przegrały kolejny mecz z rzędu na wyjeździe tym razem ulegając w Łodzi 53:37. Nie mamy już kim jechać w Poznaniu, więc on niestety będzie musiał startować. W jakąś metamorfozę formy, trudno mi jednak wierzyć. Teoretycznie możemy jeszcze utrzymać się bez konieczności rozgrywania baraży. Jednak czym dalej w las, tym więcej drzew. Nadzieje gasną, ale póki jeszcze są, będziemy walczyć do końca o uniknięcie baraży – mówił trener Kowalik dla SportowychFaktów.pl
Kilka dni po meczu z Orłem przyszedł czas rewanżu przed własną publicznością na poznańskim Golęcinie. Poznańscy kibice, których w niedzielę zjawiło się wyjątkowo mało ok.1 tys., świętowali setny mecz w lidze swojej drużyny (w swoich obliczeniach nie uwzględnili jednak barażów na koniec sezonu 2006, w których ówczesny PSŻ Milion Team zapewnił sobie prawo startu w I lidze). W tych stu meczach „Skorpiony” wygrały 46 razy, poniosły 51 porażek i zanotowały 3 remisy. „Skorpiony” niestety nie sprawiły niespodzianki kibicom i poniosły dziewiątą porażkę w sezonie, która skończyła się wynikiem 41:49. Porażka ta oznaczała, że „Skorpiony” o utrzymanie w I lidze będą musiały walczyć w barażu z II-ligowcem. Orzeł wywożąc z Poznania trzy punkty, zapewnił sobie ligowy byt. Naszych fanów nie zawiedli duet Kościuch – Miśkowiak, którym bez kluczowego trzeciego seniora było ciężko bić się z rywalami o zwycięstwo. W zespole po stronie Orła Łódź najlepiej spisał stary dobry znajomy poznańskich kibiców Rafał “Trojan” Trojanowski, który był jednym z liderów swojej drużyny i zainkasował 9 punktów oraz jeden bonus. Gorzej poszło Mateuszowi Szczepaniakowi, który po stronie swojej zdobyczy zapisał jedynie 2 oczka w czterech startach. Wspierający klub z Wielkopolski Jakub Andrzej Grajewski po spotkaniu w Poznaniu powiedział do Witolda Skrzydlewskiego: – OK, dwukrotnie mnie pokonałeś, ale przygotuj się na srogi rewanż w przyszłym sezonie. Grajewski ujawnił, że w przyszłym sezonie wprowadza do Lechmy potężnego sponsora i w związku z tym przewiduje srogi rewanż na Orle. – Grajewski powiedział, że wygra z Orłem do 15 w Poznaniu i do 20 w Łodzi, więc radzi mi, żeby lepiej wystąpić o dwa walkowery – mówił Witold Skrzydlewski. Po meczu działacze poszli na kolejne łowy transferowe i sprowadzili w tamtym czasie obiecującego duńskiego żużlowca Petera Kildemanda, który jednak w trakcie sezonie nie wystartował w żadnym spotkaniu.
W kolejnym spotkaniu na wyjeździe przyszedł czas rewanżu z KS ROW-em Rybnik. „Skorpiony” udały się na Śląsk bez swojego lidera – Norberta Kościucha, który odczuwał skutki upadku w półfinale IMP. Trener Mirosław Kowalik zastosował przepis o zastępstwie zawodnika oraz bez szóstego zawodnika w składzie tym samym udająć się w piątkę na ten mecz. Brak Kościucha był widoczny. Z jego strony zawsze można było liczyć na kilkanaście punktów, natomiast z/z nie zdała w tym meczu egzaminu. W poznańskiej ekipie wyróżnili się Robert Miśkowiak i … Ilja Czałow. Młody Rosjanin był niespodzianką meczu i zanotował 10 punktów w 6 startach z 2 zwycięstwami na koncie. Poznaniacy przegrali dziesiąty mecz w sezonie wynikiem 52:38.
Sprawa ze stadionem natomiast wróciła jak bumerang. Właściciel obiektu na Golęcinie – TS Olimpia wypowiedziała klubowi umowę najmu. Powodem była … niezapłacona druga rata za najem. Skorpiony mają do rozegrania w tym sezonie jeszcze jeden mecz ligowy, 24 lipca z GTŻ Grudziądz, oraz ewentualny baraż o utrzymanie w I lidze z trzecią drużyną najniższej klasy rozgrywkowej. Poznańscy działacze liczą, że do tego czasu uda się rozwiązać stadionowe problemy. Jeśli nie, poznaniacy będą szukać obiektu zastępczego. Niestety dla poznańskiego klubu to nie koniec problemów. W kolejny bój o honor dla poznańskiego klubu jego żużlowcy mieli się udać na rewanż do łotewskiego Daugavpils. Lechma miała dysponować „regulaminowym” składem na Łotwie, ale w sobotę podczas Indywidualnych Mistrzostw Węgier kontuzji doznał Norbert Magosi i nie ma kto go zastąpić. Klubowi w tle groziła kara finansowa za oddanie meczu walkowerem.
Ostatni mecz z GTŻ-tem Grudziądz i tym samym w I lidze nie odbędzie się w Poznaniu, a w … Pile. Poznański klub poniesie kolejne straty finansowe – za wynajem będzie trzeba zapłacić, a frekwencja na takim spotkaniu będzie mniejsza, niż mogłaby być na Golęcinie. Kolejny raz powtarzam, że kwestia stadionu powoduje, że nie chcą z nami rozmawiać poważne firmy. Niedawno prowadziliśmy rozmowy właśnie z taką organizacją, ale nie wejdzie w klub, gdy mamy umowę na wynajem stadionu na rok. Nikt się w takie coś nie wpakuje – kończy Lewandowski dla SportowychFaktów.pl. Samo spotkanie na torze w Pile stało bardzo mocno pod znakiem zapytania ze względu na … brak zgody drużyny gości na rozegranie meczu w zastępczych warunkach. Zarząd główny PZM przychylił się do prośby PSŻ Sp. z o.o. o wyrażenie zgody na jednorazowe rozegranie meczu na stadionie innym, niż wskazany w licencji. Jedną z podstaw podjęcia tej decyzji była umowa pomiędzy PSŻ Sp. z o.o. a KS Speedway Polonia Piła (użytkownikiem stadionu przy ulicy Bydgoskiej w Pile). Wystąpił jednak następny problem ponieważ policja nie wyraziła zgody na rozegranie meczu w Pile oraz tym samym został odwołany mecz w Pile. Niestety kolejny drugi raz w sezonie mecz został odwołany walkowerem. Działacze tego drugiego klubu zdecydowali się odstąpić od przysługującej im kary dla ekipy z Poznania. – Odstępujemy od przyjęcia tej kary, bo współczujemy poznaniakom trudnej sytuacji finansowej. Nie muszą nam płacić pieniędzy. Prawdopodobnie także GKSŻ również zrezygnuje z przyjęcia kary od Lechmy – powiedział prezes grudziądzkiego klubu Zbigniew Fiałkowski dla SportowychFaktów.pl. Lechmę czekają teraz mecze barażowe z trzecią drużyną II ligi.
Żużlowcy Lechmy Poznań nie mogli nadal korzystać ze stadionu na Golęcinie. Z tego powodu działacze Skorpionów musieli znaleźć inny obiekt, na którym poznaniacy powalczą o utrzymanie w lidze. Wybór padł na Gniezno. Oba kluby doszły już do porozumienia w sprawie rozegrania pojedynku barażowego i treningów przedmeczowych. Z powodu braku zapłaty kary finansowej za mecz w Daugavpils klubowi została zawieszona licencja na starty. Tym samym kolejny gwóźdź do trumny czarnego sportu w Poznaniu. Działacze jednak nie próżnowali i szukali po okolicznych gminach w aglomeracji poznańskiej nowej lokalizacji dla nowego stadionu Lechmy Poznań. Bez własnego stadionu poznańskiego klubu nie będzie, nikt bowiem nie wyobraża sobie funkcjonowania w stolicy Wielkopolski i równocześnie rozgrywania meczów z Ostrowie, Rawiczu czy Pile. W przeciągu miesiąca miał się wyjaśnić byt istnienia czarnego sportu w Poznaniu. Klub miał zobowiązania finansowe do zawodników, właściciela obiektu TS Olimpia oraz zapłaty kary za mecz na Łotwie. Jeśli sponsorzy zdecydują się wyłożyć pieniądze na karę, pojedziemy. Jeśli nie, zrezygnujemy z walki o I ligę. Nikt, ani sponsor, ani udziałowcy spółki, nie wyłożą 50 tys. na tę karę, więc jeśli Główna Komisja Sportu Żużlowego nie zmieni zdania, to w barażu nie wystartujemy – powiedział Jarosław Lewandowski, wiceprezes poznańskiego klubu dla SportowychFaktów.pl. Baraże z Lubawą Litex Ostrów Wielkopolskim zostały oddane walkowerem i tym samym wywalczyli sobie awans do I ligi. Niestety reanimacja się nie udała i pacjent zmarł. Tym samym poznańscy kibice byli skazani na 4 lata bez warkotu motocyklu na poznańskim Golęcinie.
Foto: Arkadiusz Siwek, Tomasz Kordys, Wojciech Klepka, Witold Reszelski, Katarzyna Szwelengreber
Autor: Dawid Urbaniak